

myśli moje zaplątane
krzysiek banita kargól

O MOIM PISANIU I O SOBIE SAMYM
Kim jestem? Od lat zadaję sobie to pytanie, a odpowiedź do końca jasną się nie jawi. Cechy fizyczne, jak choćby sam fakt posiadania przeciwstawnego kciuka sugerują gatunek Homo Sapiens. Świadomość istnienia szarych komórek odpowiedzialnych nie tylko za podtrzymanie funkcji życiowych pozwala sądzić, że jestem istotą rozumną... Czy tak jest w istocie? Szereg złych decyzji i błędów sugerują coś wręcz odwrotnego, często jednak powtarzam, że złe wybory są wpisane w "człowiekowanie" każdego z nas.
Kim jestem? Nikim wyjątkowym, choć był czas, że pławiłem się w myślach, że tak właśnie jest. Kim jestem? "Jestem tylko grajkiem, szalonym pieśniarzem, śpiewam o tym, że nie jest tak, jak bym chciał".
Trudno sobie wyobrazić, że młodzi ludzie dorastali kiedyś bez wszechobecnego dzisiaj internetu, społecznościowych serwisów, a wysłanie listu do przyjaciela łączyło się z wizytą na najbliższej poczcie, że nie wspomnę już o potrzebie posiadania papieru i długopisu. W takich to "ciężkich" czasach przyszło dorastać i mnie, młodemu i zbuntowanemu człowiekowi pełnemu idei i zasad, które dopiero za czas jakiś życie miało poważnie zweryfikować.
Słuchałem Listy Przebojów Radiowej Trójki nieświadowmie szukając dźwięków które by we mnie zagrały, muzyka wszak powoli zaczynała rodzić się we mnie, choć zupełnie nie byłem tego świadomy. I znalazłem... List do M Dżemu. Dzisiaj myślę, że od dnia kiedy pierwszy raz usłyszałem ten utwór zacząłem świadomie postrzegać rzeczywistość która mnie otaczała, zacząłem myśleć :) Potem dostałem od Ojca gitarę...
Miała piękne brzmienie choć jej konstrukcja w dużym stopniu uniemożliwiała jakiekolwiek granie. Raniłem własne palce ucząc się akordów narysowanych przez znajomego na kartce papieru, uszy sąsiadów zapewne raniłem jeszcze bardziej, bo z czasem do fałszujących dźwięków zacząłem dodawać głos :) Ktoś kiedyś zapytał kiedy napisałem pierwszą piosenkę...
Nie miałem żadnego śpiewnika, te zresztą istniały najczęściej jako ręczne odpisy, jednak całym sercem chciałem do dźwięków dołączyć głos. I napisałem tekst. Ten pierwszy. Stworzyłem piosenkę i poczułem miłe podekscytowanie objawiające się przyspieszonym oddechem, mrowieniem na karku i poczuciem chwilowego zadowolenia z samego siebie. Pisałem cały czas wypełniając szufladę zapisanymi drobnym maczkiem kartkami papieru, z czasem nieśmiało prezentując swoje autorskie teksty znajomym. I pewnie na tej jednej szufladzie by się skończyło gdyby nie Banita. To jeden z najważnieszych tekstów jakie napisałem. Wyjątkowy, bo od niego zaczęła się moja przygoda z pisaniem. Nie było społecznościowych serwisów, nie było "lubisiów". Tekst Banity zobaczyłem wydrukowany i powieszony nad biurkiem przyjaciela, a sam Banita stał się obowiązkowym utworem każdej naszej "posiadówki". Zacząłem pisać...

pytasz się mnie dlaczego właśnie ja
czuję się tak, jakbym na świecie był sam.
pytasz się mnie dlaczego żyję jak
samotny banita, bez łuku i strzał.
pytasz siÄ™ mnie dlaczego jestem jak
wędrowiec bez domu, bez adresu list.
pytasz się mnie ile poznałem już
samotnych miejsc...
mówisz mi, że nie warto tak
uciekać ciągle i tracić czas.
mówisz, że wiesz co to znaczy być,
uciekać przed życiem ile starczy sił.
mówisz mi, że jesteś taki jak ja
choć może trochę inny jesteś.
tyle lat minęło, tyle przeszło już,
tyle miejsc na ziemi, w tylu byłem już.
ile jeszcze czasu Panie dasz mi
bym mógł zrozumieć sens swoich dni.
jak długo jeszcze będę po świecie włóczył się
zanim znajdÄ™ swoje miejsce, poznam cel.
jak długo jeszcze będę musiał szukać słów
by znaleźć swoją drogę pośród innych dróg.
choć urodziłem się tu, to nie jestem stąd.
choć mam tu swoje miejsce, nie wiem
gdzie jest mój
dom.
Często słyszę pytanie dlaczego większość moich tekstów ma, delikatnie mówiąc, pesymistyczne zabarwienie. Najprostsza odpowiedź jaka mi przychodzi do głowy... Bo innych pisać nie umiem :) To jednak nie do końca prawda.
Śmierć, miłość (niekoniecznie szczęśliwa), rozmowy z Bogiem, życie ze wszystkimi odcieniami szarości... to moje ulubione tematy w których zamykam niewątpliwie część siebie samego. W takich właśnie klimatach czuję się najlepiej.
Sławek Wierzcholski z Nocnej Zmiany Bluesa na podobne pytanie odpowiedział bardzo prosto mówiąc, że pisze wtedy kiedy jest sam, jest mu smutno i źle. I to chyba jest odpowiedź najlepsza i najbliższa prawdy.
"...skulony w kącie siedzę sam, boję się wstać.
zamknięte oczy, pod powiekami strach, zaczynam grać..."
Podobno nie potrafię rozmawiać z ludźmi którzy są w moim w życiu najważniejsi... Podobno chowam się za murem jaki wokół siebie zbudowałem, a bronię się zestawem frazesów, które mam pogrupowane w kilku kategoriach, na każdą okazję. I niewątpliwie jest w tym dużo prawdy, bo często "rozmawiam" za pomocą słów które zamykam w dźwiękach gitary. Podobno jestem "inny" w swoim patrzeniu na świat i otaczającą mnie rzeczywistość która czasami mnie przeraża, a czasami śmieszy swoją irracjonalnością. Podobno...
"w czterech ścianach jestem sobie,
bo żyję - powiedzieć nie mogę.
do mych ust przyklejony grymas błazna
widzÄ™ w lustrze. martwa lalka."...
Kim jestem? Od lat zadaję sobie to pytanie, jednak odpowiedzi jak dotąt nie znalazłem. Życiowe wybory determinują w dużym stopniu to jakimi jesteśmy i jakimi się stajemy wraz z upływem czasu który uparcie, choć wbrew logice przyspiesza każdego roku pod koniec grudnia, gdzieś w okolicach północy...
Ktoś kiedyś powiedział, że jestem wiecznym dzieckiem i nigdy nie dorosnę, ktoś inny, że cały czas czegoś szukam i czegoś mi w życiu brakuje. Jaka jest prawda? Jest we mnie dziecko z całym ładunkiem naiwności i szczerości na jaki stać właśnie tylko dziecko. I jest we mnie też coś co nie pozwala przestać szukać... Dorosły mężczyzna z niekoniecznie lubianym przez siebie bagażem doświadczeń. Jaki jestem? Zwyczajny do granic własnego jestestwa, choć kiedyś w swojej małości pławiłem się w myślach, że wyjątkowy...
Spacerując po mieście patrzę na ludzi, czasami zazdroszczę im czegoś czego nie mam sam, za chwilę dziękuję Bogu, że mam więcej niż niejeden z nich. Ot taka kwadratura koła. Ktoś kiedyś zadał mi pytanie, po co piszę...
Po części dla zaspokojenia samego siebie, bo właśnie taka forma jest dla mnie pewnym rodzajem samospełnienia. Czasami to jedyny sposób w jaki potrafię coś powiedzieć, przekazać, wyznać. Nie jest jednak tak, że wszystko co piszę, to manifestacja samego siebie...
Czasami to prawda, czasami tekst w każdym zdaniu opowiada o mnie, o moim własnym, nie zawsze doskonałym świecie. Jednak równie często jest to fikcja która zrodziła się we mnie sprowokowana obserwacjami świata, ludzi, wszechobecnych zasad nie zawsze mających jakikolwiek związek z szeroko pojętym sensem czegokolwiek. Podobno często odnoszę się do Boga i Wiary...
Lubię pójść do kościoła gdy jest tam pusto i cicho, choć sam kościół (jako instytucja) już dawno zniechęcił mnie do siebie, i wątpię by stan ten kiedykolwiek mógł ulec zmianie. Wierzę w Boga, choć nie ma dla mnie znaczenia jakie nosi imię. Czasami piszę do Niego listy...
Kim jestem? Od lat zadaję sobie to pytanie, a odpowiedź do końca jasną się nie jawi. Cechy fizyczne, jak choćby sam fakt posiadania przeciwstawnego kciuka sugerują gatunek Homo Sapiens. Świadomość istnienia szarych komórek odpowiedzialnych nie tylko za podtrzymanie funkcji życiowych pozwala sądzić, że jestem istotą rozumną... Czy tak jest w istocie?
...Jeszcze nie. Jeszcze potrafię świadomie myśleć, czasem nawet potrafię wyciągać wnioski i konstruować w miarę sensowne wypowiedzi. Postanowiłem opisać swoje przeżycia, może ktoś kiedyś to przeczyta, a może to ja sam dzięki nim nie zatracę własnej świadomości. "Nie bolało nigdy, że jestem samotny, tylko to, że sam". Czy ktoś dostrzega subtelną różnicę między samotny a sam? To takie oczywiste, ale mam wrażenie, że nikt nie zwraca na to uwagi bo i po co zaśmiecać własne myśli takimi bzdurami. Biedni idioci. Nie wiecie, że żyję wśród was, ale ja wcale nie chcę byście o tym wiedzieli. Kolejny raz rodzę się dla potrzeb samego siebie i nic mnie nie obchodzi, że nikt tego nie dostrzega. Gówno prawda, właśnie tego mi potrzeba. Waszej uwagi, waszej akceptacji, waszej pieprzonej pomocy. Proszę, pomóżcie mi zrozumieć co się ze mną dzieje, bo jeszcze kilka dni i to mnie pokona. Jestem słaby, czasami tylko wydaje mi się, że jest inaczej i wtedy walczę z tym o samego siebie, ale żadna armia nie pokona wroga samotnie bez pomocy taborów, szpitali, oficerskiej mesy. Ja mam tylko tą ostatnią. Tam, na dole przy knajpianym barze i barmanie który po mistrzowsku udaje, że mnie słucha. "Wszystko zostaje, nic się nie zmienia, więc nie mów mi, że istnieje zapomnienie". Co za idiota to napisał? Ja zapominam coraz więcej. Nawet jej twarz ginie gdzieś w mrokach mojej pamięci przypominającej czarną dziurę. Kiedyś to właśnie ona dawała mi siłę do życia, do przetrwania kolejnego dnia. Dawała mi motywację której teraz tak bardzo mi brakuje. Czy zauważyłeś czym ludzie kierują się w swoim życiu? Zasadami. Zastanawiam się co to znaczy... Zasady, kodeks moralny, pewne niepisane prawa. Problem w tym, że ludzie stworzyli je chyba po to by móc je omijać...